Wywiad z autorem „To nie moja wina”. Sebastian Sadlej w ogniu pytań
Pod koniec lipca nakładem wydawnictwa SQN ukazał się kolejny debiut. Powieść „To nie moja wina” autorstwa Sebastiana Sadleja to historia z rozbudowanym wątkiem psychologicznym i tajemnicą rodzinną w tle. Jest stygnące ciało, zagadkowa śmierć, ucieczka i piękno Bieszczad. Jeśli niekoniecznie możecie teraz pozwolić sobie na wyjazd, przenieście się do tej pięknej krainy leżącej w południowo-wschodniej części Polski dzięki autorowi „To nie moja wina„.
W napisanej książce „To nie moja wina” sięga Pan do Bieszczad, skąd fascynacja tym regionem? Czy bohaterowie, których Krzysztof tam spotyka, są prawdziwi?
Razem z żoną jesteśmy zakochani w tym regionie polski. Jeździmy tam co roku, ale wciąż nam mało, nie możemy się nasycić tym miejscem. Dlatego chętnie sięgamy po wszelkie materiały związane z Bieszczadami – seriale, videoblogi, zdjęcia… czy też książki. Na jedną z nich trafiła moja żona. Błyskawicznie ją przeczytała i zupełnie się nią zawiodła. Niestety Bieszczady okazały się tylko chwytem reklamowym, próżno było szukać w tekście prawdziwych miejsc i szlaków, do których było nam tak tęskno. Wtedy w głowie zapaliła mi się lampka i zdecydowałem, że sam napiszę książkę, która pozwoli nam przenieść się w te rejony. W tajemnicy. Jako niespodzianka dla żony.
Wszystkie postacie w książce są zmyślone, ale ludzie dobrze znający historie prawdziwych bieszczadzkich zakapiorów mogą wychwycić kilka smaczków, np. we wspomnieniach książkowych tubylców.
Jest tajemnicza śmierć i jej następstwa, intryga, czy też zagadka, której rozwiązanie prowadzi do katharsis. Czy książka “To nie moja wina” ma jakąś misję?
Czasami los stawia na naszej drodze bardzo trudne zadania, sprawdziany, które najchętniej ominęlibyśmy, zamiatając je pod dywan, czy jak w mojej książce, gdzieś pod leśną ściółkę. Niestety, to nie sprawi, że one znikną. Prędzej czy później będziemy musieli stawić im czoła. My lub nasi potomkowie. Tylko zupełne oczyszczeni może uwolnić od cierpienia.
Skąd pomysł na osadzenie w swojej powieści wątków z dwóch przedziałów czasowych i przeplatanie historiami sprzed lat? Czy opisane historie wydarzyły się naprawdę?
Nie, poza kilkoma historycznymi faktami opisanymi w książce, cała reszta to zupełna fikcja. Chociaż czasami podczas pisania, gdy np. próbowałem połączyć ze sobą jakieś fakty, łapałem się na tym, że zamiast myśleć kreatywnie i tworzyć, ja próbowałem sobie przypomnieć co w tym miejscu się wydarzyło. Jakbym już wcześniej znał tę historię. Najśmieszniejsze, że mi się to udawało – po kilku dniach przestoju w pisaniu, nagle w jakimś nieoczekiwanym momencie klepałem się dłonią w czoło z okrzykiem: „No jasne! Przecież tak właśnie było”.
Osadzając historię w dwóch przedziałach czasowych chciałem pokazać jak mocno przeszłość kształtuje teraźniejszość. Historie ojca i syna uzupełniają się wzajemnie, a wydarzenia z dzieciństwa, nawet te dawno zapomniane, zakorzeniają się w podświadomości i kiełkują w dorosłym człowieku.
Który etap pisania „To nie moja wina” był najtrudniejszy?
Jestem zupełnym debiutantem – nie napisałem żadnej książki do szuflady, nie stworzyłem ani jednego opowiadania, które mógłbym wysłać na konkurs literacki. Ostatnie teksty dłuższe niż SMS ułożyłem w czasach liceum, czyli jakieś piętnaście lat temu. Zdecydowanie najtrudniejszy był moment, w którym ułożyłem już plan powieści i musiał wreszcie zacząć pisać. Było to jak wprawianie starej, zardzewiałej maszyny w ruch. Jak w wierszu: ciężka, ogromna i pot z niej spływa. Na szczęście z każdym zdaniem nabierałem pędu i później było już tylko łatwiej. Nawet redakcja nie okazała się tak straszna jak ją malują – pewnie przyczyniły się do tego profesjonalizm i doświadczenie Joanny Miki, której serdecznie dziękuję za pomoc.
Którzy autorzy, jakie książki były inspiracją do napisania powieści?
Na pewno muszę wymienić tutaj „Opowieści Galicyjskie” Andrzeja Stasiuka, na których podstawie powstał fantastyczny film „Wino truskawkowe”. Ballada o małej społeczności, która żyje w swoim mikroświecie, gdzie czas płynie wolniej, a wino smakuje jak zawsze, czyli wspaniale, kompletnie mnie oczarowała.
Druga książka, która na pewno miała wpływ na moją powieść to „Dygot” Jakuba Małeckiego. Zauroczony tym, jak pięknie można opowiadać o rzeczach z pozoru brzydkich i nieinteresujących, również chciałem dodać do swojej historii odrobinę uroku. Oczywiście wiem jak daleko mi do mojego ulubionego pisarza – gdzie Rzym, gdzie karczmy babilońskie, a gdzie bieszczadzka ławeczka. Mimo to mam nadzieję, że udało mi się doprawić tekst, chociaż szczyptą wdzięku.
Pozdrawiam serdecznie. Do zobaczenia na szlaku!
KSIĄŻKI, KTÓRE MOGĄ CIĘ ZAINTERESOWAĆ
AKTUALNOŚCI
„Blizna” J...
Czytelnicy książek Juana Gómeza-Jurado będą w siódmym niebie! Już wiosną na Canal+ zobaczą kolejny serial, na podstawie jego thrillera. Tym razem ekranizacji doczekała się „Blizna”, którą Wydawnictwo SQN wydało na początku 2024 roku. To nie koniec dobrych wieści – dwa pierwsze odcinki serialu będzie można zobaczyć już…
Obyczaje, tradycje i o...
Obyczaje, tradycje i obrzędy wprost ze świata dawnych Słowian Wraz z Muzeum Archeologicznym z dumą zapraszamy na spotkanie pt. Obyczaje, tradycje i obrzędy wprost ze świata dawnych Słowian. Spotkanie i warsztaty dla dzieci z Moniką Maciewicz, autorką książki Mali Słowianie, odbędą się już 17 listopada w Muzeum…
Zostaliśmy partnerem a...
Z dumą informujemy o nawiązaniu współpracy z projektem Instytutu Książki pod nazwą BookStadion – inicjatywą promującą czytelnictwo wśród młodych miłośników piłki nożnej. Dzięki temu partnerstwu pragniemy inspirować dzieci i młodzież do odkrywania literatury poprzez sportowe emocje. BookStadion: gdzie futbol spotyka literaturę …