fbpx

Recenzja “Dygotu” Jakuba Małeckiego w „Frankfurter Allgemeine Zeitung”!

dodano: 17 stycznia 2024
Udostępnij:    Share Share

Recenzja „Dygotu” Jakuba Małeckiego pojawiła się w renomowanym niemieckim dzienniku „Frankfurter Allgemeine Zeitung”. Prezentujemy tłumaczenie tekstu o książce, którą autor debiutował w naszym wydawnictwie oraz która doczekała się już kilku zagranicznych wydań.

Życie jako ciągłe drżenie serca

MARTA KIJOWSKA

Typowa polska prowincja, zazwyczaj gdzieś między Poznaniem a Kołem, klasyczne polskie tło historyczne, narracja rozpoczynająca się często wraz z wybuchem II wojny światowej lub krótko przed nią, a do tego dramat rodzinny, z którego można stworzyć fabułę dla bohaterów kilku pokoleń – to elementy narracji, po które Jakub Małecki sięga najchętniej przy tworzeniu swoich książek. Tak było przynajmniej w przypadku „Rdzy” i „Saturnina”, dwóch powieści, które obecnie czterdziestojednoletni warszawski autor wydał w ostatnich latach również w niemieckim przekładzie. Dotyczy to także „Dygotu”, którego fabuła obejmuje trzy pokolenia dwóch rodzin, Łabendowiczów i Geldów, ale zanim ich ścieżki się przetną, a losy splotą, obydwa rody spotka nieszczęście.

Jan Łabendowicz pod koniec wojny ma za zadanie poprowadzić zaprzęg konny do Niemiec i tym samym pomóc w ucieczce przed Armią Czerwoną swojej niemieckiej pracodawczyni, która w czasach okupacji dobrze traktowała Jana i jego rodzinę. Niestety strach wygrywa to rozdanie – Jan porzuca kobietę. Ta w odwecie przeklina mężczyznę i całą jego rodzinę, życząc mu, aby jego żona „urodziła diabła”. Niedługo potem Janowi rodzi się syn, „mały, biały potwór”, chłopiec o imieniu Wiktor, albinos, który „jest biały od brwi po paznokcie”.

Także w drugiej rodzinie początkiem nieszczęścia jest rzucona klątwa: po tym, jak Bronek Gelda, głowa rodziny, odmawia Cygance, która proponuje mu wróżbę z dłoni, ta wykrzykuje w jego stronę przekleństwo, aby „piekło pożarło jego dziecko i wypluło je jak strzępy”. W wyniku eksplozji granatu sześcioletnia córka Geldy, Emilia, doznaje poważnych obrażeń ciała – zostaje poparzona, szwanku nie odniosła jedynie jej twarz.

Po latach Wiktor i Emilia, dwoje naznaczonych bohaterów, stają razem na ślubnym kobiercu. Od tego czasu historie ich rodzin splatają się nierozerwalnie, co jednak nie oznacza, że tracą one na dramatyzmie. Wręcz przeciwnie, to połączenie wydaje się zwiększać liczbę mrocznych, demonicznych lub tragicznych wypadków. Czasami winne są temu wydarzenia polityczne i społeczne, stanowiące tło akcji rozgrywającej się między 1938 a 2004 rokiem, ale w gruncie rzeczy bardzo rzadko to one są przyczyną. II wojna światowa, stalinizm, okres Polski Ludowej, Jesień Ludów w 1989 roku i wczesny kapitalizm w kolejnych piętnastu latach zarysowane są przez Małeckiego zaledwie w kilku zdaniach, jakby autor chciał nam uzmysłowić, że to nie okoliczności zewnętrzne decydują o przebiegu i jakości ludzkiego życia, ale własne czyny, słowa, słabości, lęki, marzenia i obsesje – że to one mają realny wpływ na ludzkie życie.

W każdym razie to właśnie wszystkie emocjonalne wzloty i upadki, chwile namiętności, nadziei, miłości, rozczarowania, radości, strachu czy smutku nadają bohaterom powieści oryginalności, sprawiają, że ich losy, same w sobie banalne i w rzeczywistości tylko od czasu do czasu nacechowane jakimś szczególnym wydarzeniem, nabierają czegoś niezwykłego, wręcz magicznego.

Szczypta magii i metafizyki w mroku

Widziana w tym świetle powieść traktuje chyba właśnie o życiu samym w sobie. Oczywiście można ją czytać na różne sposoby i interpretować ją w przeróżny sposób, przykładowo traktować ją jako studium specyfiki polskiej prowincji, dostrzegać w niej wpływ historii na losy jednostki czy też zobaczyć, w jaki sposób obchodzimy się ze stygmatyzowanymi osobami. Wątpliwe jednak, czy rzeczywiście powyższe interpretacje byłyby zgodne z intencją autora (mimo jego deklaracji, że do napisania książki zainspirowało go wielokrotnie nagradzane zdjęcie Brenta Stirtona przedstawiające kilku albinosów), gdyż wydaje się on zbyt mocno zainteresowany fenomenem zwykłej ludzkiej egzystencji.

Małecki z wyrafinowaną prostotą podsumowuje ją w kilku zdaniach: „Cisza nienarodzonych. Płacz niemowląt. Liczne porażki przy pierwszych próbach walki z grawitacją i pierwszych chwiejnych krokach. Lament po rozbitym kolanie. Szybsze bicie serca. Druga osoba. Małżeństwa, rozwody, kłótnie, pojednania, praca, zmęczenie, namiętności i nuda. Satysfakcja, wściekłość, zazdrość i wyrzuty sumienia. Śmierć i pogrzeby. Zamknięcie oczu”. Pomimo tej przewidywalnej prawidłowości wie, jak opisać ją w intrygujący sposób.

Za taką interpretacją przemawia również tytułowy dygot, który według Małeckiego towarzyszy nam w każdej życiowej sytuacji. Albo inaczej: to stan, który jest synonimem naszej egzystencji, wszystkich niepewności i lęków towarzyszących nam aż do ostatniego tchnienia. Autor uzmysławia nam również, jak niewielki wpływ mamy na nasze życie, a sięgając wielokrotnie do metafory mglistości, pokazuje nam, że nasz najgorszy lęk przed przyszłością, nieznanym, pustką i śmiercią jest uzasadniony.

Nie jest to jednak książka, która wprowadza czytelnika wyłącznie w ponury, posępny nastrój. Małecki co prawda sprawia, że świat wydaje się nieco inny, a przez to jeszcze bardziej niepokojący, niż jest, lecz robi to, dodając do opisywanej rzeczywistości szczyptę magii i metafizyki, a do życia swoich bohaterów trochę mroku.

Jednocześnie opowiada ich historię w stylu, który rekompensuje ten mrok. Używa klarownego, precyzyjnego języka, urzeka talentem do opisywania wszystkiego w sposób powściągliwy, wręcz ascetyczny, obojętnie, czy jest to istota ludzkiej egzystencji, dramatyczna sytuacja, czy opis banalnego miejsca, takiego jak salon fryzjerski na prowincji: „Czas zjadł lustra i sofę przy drzwiach. Ściana nad kaloryferem poszarzała od gorąca. Gęsta sieć pęknięć pokrywała czerwoną skórę foteli”. Łączy realizm z poezją, fantazją, groteską i humorem tak umiejętnie, że powieść nie tylko trzyma w napięciu, ale czasem nabiera nawet pewnej wesołości.

Właśnie dlatego łatwo zrozumieć, dlaczego młodzi polscy czytelnicy tak entuzjastycznie przyjmują tę i inne książki Małeckiego. Pojęcia „proza wiejska” i „realizm magiczny” są niewątpliwie nieodłączną częścią powojennej literatury polskiej, do tej pory jednak kojarzyły się przede wszystkim z obszernymi powieściami-esejami mistrza Wiesława Myśliwskiego („Widnokrąg”) lub z tą częścią prozy Olgi Tokarczuk, w której kreowała ona zupełnie nową, baśniową rzeczywistość („Prawiek i inne czasy”). Jakub Małecki natomiast podchodzi do obu pojęć znacznie bardziej zabawowo, nadając im zupełnie nowe znaczenie i nowoczesny sznyt.

Jakub Małecki, „Dygot”. Powieść. Z języka polskiego przełożyła Joanna Manc. Wydawnictwo Secession, Berlin 2023, s. 300, 25 €.

KSIĄŻKI, KTÓRE MOGĄ CIĘ ZAINTERESOWAĆ

AKTUALNOŚCI

„Blizna” J...

Czytelnicy książek Juana Gómeza-Jurado będą w siódmym niebie! Już wiosną na Canal+ zobaczą kolejny serial, na podstawie jego thrillera. Tym razem ekranizacji doczekała się „Blizna”, którą Wydawnictwo SQN wydało na początku 2024 roku. To nie koniec dobrych wieści – dwa pierwsze odcinki serialu będzie można zobaczyć już…

Obyczaje, tradycje i o...

Obyczaje, tradycje i obrzędy wprost ze świata dawnych Słowian Wraz z Muzeum Archeologicznym z dumą zapraszamy na spotkanie pt. Obyczaje, tradycje i obrzędy wprost ze świata dawnych Słowian. Spotkanie i warsztaty dla dzieci z Moniką Maciewicz, autorką książki Mali Słowianie, odbędą się już 17 listopada w Muzeum…

Zostaliśmy partnerem a...

Z dumą informujemy o nawiązaniu współpracy z projektem Instytutu Książki pod nazwą BookStadion – inicjatywą promującą czytelnictwo wśród młodych miłośników piłki nożnej. Dzięki temu partnerstwu pragniemy inspirować dzieci i młodzież do odkrywania literatury poprzez sportowe emocje. BookStadion: gdzie futbol spotyka literaturę …